niedziela, 24 kwietnia 2016

Miłość silniejsza od zasad

Tytuł: Miłość silniejsza od zasad
Kilka słów: Powstał na życzenie Natalii <3 Cóż, nie mogę powiedzieć że jest to druga część ''Księżniczki i biedaczki'' bo ani Niall ani Jade się tutaj nie pojawiają. Dlatego oba opowiadania będą funkcjonować jako oddzielne z kilkoma rzeczami wspólnymi. Wiem, że oczekiwałaś czegoś lepszego. Wiem, że ci się nie spodoba. Po prostu wybacz.
Ostrzeżenia: --
Wszystko to fikcja powstała na potrzeby tego opowiadania. Czytasz na własną odpowiedzialność.
~~
Jane była drugim dzieckiem homoseksualnej pary królów. W chwili gdy jej brat osiągnął szesnaście lat, ona miała zaledwie siedem. Dziewięć lat później nadszedł czas aby ona poznała swojego małżonka. Zayn i Louis postanowili zabrać ukochaną córeczkę na jedno z zebrań państw. Pojawiali się na nim władcy sąsiednich krajów. Dziewczyna nie była zbytnio zadowolona z takiej rozrywki. Udawała przed wszystkimi, że świetnie się bawi. Z niechęcią spoglądała na ekscytujących się ojców zastanawiając się do czego to wszystko prowadzi. Edward- władca najbardziej znienawidzonego ale i najgroźniejszego państwa właśnie zabierał głos. Zniesmaczona Jane szepnęła do Zayna, że ma potrzebę i szybko wyszła. Na korytarzu poprawiła wgniecenia w swojej wystawnej sukni. Już miała wejść do damskiej toalety, kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły. Zaskoczona spojrzała na wychodzącego chłopaka.
-Nie pomyliłeś się?- zapytała zdziwiona.
-Nie mam zamiaru szukać męskiej.- odparł niewzruszony.
Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem. Nie wyglądał jak następca któregokolwiek tronu. Miał na sobie czarne szaty i glany. Zza rękawa wystawały tatuaże. Posiadał także kilka kolczyków. Przy wystrojonej Jane wyglądał jak biedny chłopak. Samo patrzenie na tak odmienną osobę urzekało ją. Jeszcze nigdy nie poznała kogoś, kto tak otwarcie buntowałby się przeciwko obowiązującym zasadom. Długo nie mogła oderwać od niego wzroku.
~~
-Jane, czy na spotkaniu państw rozmawiałaś z jakimś uroczym młodzieńcem?- zapytał Louis kilka dni później przy wystawnej kolacji w zamku. 
Dziewczyna niechętnie podniosła wzrok nie chcąc rozmawiać z rodzicami. Czuła presję z ich strony. Kiedy dwójka domyśliła się, że Jane nic nie powie głos zabrał Zayn:
-Jeżeli nie spotkałaś jeszcze odpowiedniego mężczyzny powiedz nam. Chętnie pomogę tak jak w przypadku twojego brata.
Louis spojrzał gniewnie na małżonka. Nie wierzył własnym uszom, że znów miesza się w nieswoje sprawy. Nie zamierzał zwlekać ze zwróceniem mu uwagi.
-Przypominam ci o naszej umowie. Mieliśmy dać wolną rękę naszej córce w wyborze partnera. Przestań się znów w to angażować albo od ciebie odejdę!- rzucił wściekłym głosem.
Atmosfera w zamku była coraz gorsza a zniesmaczona tym wszystkim Jane wybrała się na spacer.
~~
Wpatrywała się w piękny wieczorny las. Nie chciała wracać do domu. Potrzebowała czasu na odsapniecie od królewskiego życia. Wszystkie zwyczaje i tradycje tylko niszczyły jej życie. Pragnęła się zbuntować, zostać w końcu normalną dziewczyną. Chciała pracować, sama siebie utrzymywać. Długo rozmyślała na ławce aż zza drzewa wyłonił się chłopak. Jane szybko go rozpoznała. Znów wyglądał niedbale. Czarne szaty, krzyż, glany i odsłonięte tatuaże. Jakby taki wygląd był powodem do dumy. Kiedy zobaczył księżniczkę ruszył w jej stronę zajmując miejsce obok.
-My się już chyba spotkaliśmy, prawda?- zapytał zaintrygowany.
-Masz rację, na zebraniu państw.- odpowiedziała uśmiechając się niewinnie.
-Cóż, jestem Harry.
-Jane, miło mi.- uścisnęli sobie dłonie i zaczęli rozmawiać.
~~
Żadna ze stron nie spodziewała się, że ta znajomość tak ich pochłonie. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu dużo rozmawiając, śmiejąc się i planując przyszłość. Wciąż pomiędzy nimi rodziło się uczucie. W pewnym momencie nawet nie ukrywali jak na siebie działają. Jane czuła się wolna i zbuntowana przy swoim chłopaku. Harry natomiast nareszcie spędzał więcej czasu poza murami swojego zamku. Wydawałoby się, że ta relacja dla obydwóch stron jest dobra. Dwudziestego dnia ich znajomości dziewczyna wpadła na szalony pomysł. Postanowiła pokazać wszystkim w Costa Lunie, że ma dość bycia słodką księżniczką. Z pomocą Harry'ego przefarbowała włosy na kolory tęczy, zrobiła kolczyk w języku i wardze i diametralnie zmieniła styl. Gdy tak inna wróciła do zamku wszyscy wybałuszyli oczy przyglądając się jej. Zaynowi momentalnie zrobiło się słabo, źle zrobił zostawiając sprawę bez nadzoru. Tylko Louis jeszcze jakoś się trzymał.
-Dziecko, czy ty masz tatuaż?- zapytał grobowym głosem. 
Jane stała się bardziej pewna siebie. Bez żadnego strachu pokiwała głową. Mężczyzna bacznie przyglądał się napisowi nie chcąc w to wszystko uwierzyć. Jane i Harry Styles uświadomił mu w co jego córka się wplątała.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę kim jest ten twój Harry?- rzucił wściekle Zayn.
-Owszem, moim przyszłym mężem.
-Nie moja panno. On jest synem Edwarda- naszego odwiecznego wroga.
~~
Przy obiedzie nikt ze sobą nie rozmawiał. Wszyscy nadal byli wstrząśnięci zachowaniem Jane. W oczach rodziców wyglądała wręcz koszmarnie. Zayn był wściekły z powodu jej wyboru i nie hamował swoich emocji. Na każdym kroku uświadamiał ją, jak bardzo się zawiódł. Cała ta sytuacja denerwowała drugiego króla. Owszem i on nie był uradowany z powodu partnera córki. Nie chciał jednak zmuszać jej do czegokolwiek. Kiedy usłyszał jak małżonek znów fuknął na Jane, nie powstrzymał emocji.
-Możesz do cholery przestać? Mam dość tych ciągłych pretensji!- złość była tak duża, że po chwili widelec, który trzymał w ręce wylądował niedaleko ręki Mulata.
-Mam pozwolić na to by moje dziecko przeszło na złą stronę?- warknął i w odpowiedzi rzucił jedzeniem jakie widniało na jego talerzu.
Atmosfera pogarszała się z każdą sekundą. Krzyki małżonków rosły. Jane przyglądała się temu wszystkiemu z boku nie dowierzając. Zayn i Louis rzucali w siebie jedzeniem, sztućcami, talerzami i filiżankami. Zapłakana postanowiła jak najszybciej opuścić jadalnię. Była już tak blisko gdy nagle za nadgarstek złapał ją Zayn.
-Masz szlaban. Nawet nie próbuj wychodzić ze swojej komnaty.- warknął. 
Dziewczyna wyrwała swój nadgarstek nie mogąc dłużej przebywać obok ojca. Spojrzała na niego gniewnie po czym wybiegła. Nie przejmowała się jego zakazem. Szybko znalazła się poza zamkiem pędząc prosto do królestwa Harry'ego.
Chwilę po tym jak Jane wybiegła zdenerwowany Zayn odwrócił się do swojego męża. Nie zamierzał już kontynuować walki na jedzenie. 
-To wszystko twoja wina.- powiedział już spokojnym głosem. Jego dłoń momentalnie znalazła się przy policzku bruneta. -Napraw to.
~~
Jane siedziała w komnacie swojego chłopaka wylewając łzy w jego ramię. Cała sprawa coraz bardziej ją przerastała. Nie chciała sporów w rodzinie ale pragnęła by wszyscy zaakceptowali jej związek. Dopiero po chwili postanowiła zapytać lokatego o jego ojca.
-Harry, czy ty także pragniesz w taki sposób prowadzić swoje państwo jak robi to twój ojciec?
-Nie marzę o niczym innym niż o odcięciu się od niego. Nie mogę patrzeć jak przez wojny zdobywa całe bogactwo.- jęknął przytulają dziewczynę mocno do siebie.
Siedzieli tak razem, pochłonięci sobą kilka godzin. Jane zakochiwała się w chłopaku jeszcze bardziej. Był troskliwy i opiekuńczy. Kochał i dbał. Pragnął szczęścia i dobra. Nigdy nikt nie powinien porównywać go do króla Edwarda. Drzwi sypialni otworzyły się. Do środka wpadli rodzice lokatego. Gdy ujrzeli Jane na ich twarzach zagościła złość.
-Co ona tu robi?- fuknęła matka chłopaka.
-Musicie zrozumieć jak bardzo się kochamy.- odpowiedział Harry przyglądając się im.
-Jako król Santa Marii skazuję ciebie i twoją grzeszną wybrankę na wygnanie.- rzucił oschle jego ojciec nie chcąc dłużej patrzeć na parę.
~~
Jane i Harry byli zdruzgotani. Nikt nie rozumiał ich miłości. Żadna osoba nie chciała ruszyć na pomoc. Byli sami, kochający się najmocniej na świecie. Długo rozmyślali czy powinni wrócić do Costa Luny. Rodzice dziewczyny wydawali się być bardziej tolerancyjni. Kiedy księżniczka weszła do zamku Zayn i Louis rzucili się w jej stronę. Nie byli wściekli, widząc ją poczuli ulgę. Tak bardzo bali się o swoją jedyną córeczkę. Mina im zrzedła kiedy ujrzeli za nią syna Edwarda. Jane nic nie mówiąc wpatrywała się na zmianę w oczy jednego i drugiego króla próbując wzbudzić litość. Nie chcieli znów uciekać. 
-Zayn?- zapytał jego małżonek.
-Zgadzam się. Bądź szczęśliwa.- mruknął Mulat wprowadzając parę w stan ogromnej radości.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Księżniczka i biedaczka

Tytuł: Księżniczka i biedaczka
Kilka słów: Powstał na życzenie Natalii <3 Nie wiem czy do końca chodziło ci o to i czy długość ci odpowiada. Jest to pierwsze opowiadanko od października więc jestem podjarana troszkę. Zaczynamy na nowo :)
Ostrzeżenia: -
Wszystko to fikcja powstała na potrzeby tego opowiadania. Czytasz na własną odpowiedzialność.
~~
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami w pięknym, niewielkim państewku Costa Luna żyło sobie urocze małżeństwo. Nie było jednak zwyczajne jak reszta mieszkańców. Zayn i Louis byli królami wytrwale rządzącymi. Poddani ich kochali a cały kraj był ogromnie tolerancyjny. Mężczyźni ogromną uwagę przywiązywali do spokoju w Costa Lunie. Nie znosili panujących wojen i dbali o to, by w ich państwie nie dochodziło do sporów. Wszyscy żyli w zgodzie. Nie byli jednak idealni. Zbyt mocno liczyły się dla nich pieniądze i zysk. Dlatego niektórzy z poddanych byli po prostu biedni. Para posiadała dwójkę dzieci urodzonych przez specjalnie sprowadzoną do tego kobietę. Długo myśleli czy potomstwo jest im potrzebne. Kiedy jednak nasuwało się, że ktoś spoza książęcego rodu obejmie tron, od razu wiedzieli, że potrzebują syna. Kiedy dostrzegli jak to cudownie jest mieć dziecko, zapragnęli kolejnego. Teraz posiadali prawie już szesnastoletniego Nialla i siedmioletnią Jane. Czas płynął nieubłaganie szybko, przecież dopiero co zmieniali pieluszki synkowi.
Costa Luna jak wszystkie monarchiczne państwa miała określone zasady. W chwili gdy dziecko osiągnie szesnaście wiosen, powinno ustatkować się w życiu prywatnym.
-Niallu, jak ci idą poszukiwania kobiety?- zapytał Louis wchodząc do komnaty syna.
-Wcale ojcze. Nie jestem gotowy by mieć żonę!- wybuchnął wprowadzając w osłupienie króla.
-Dobrze wiesz jakie są tradycje. Wkrótce będziesz nam dziękował za wspaniałą małżonkę.- odpowiedział wesoło po czym zostawił blondyna samego w jego komnacie.
Chłopak wpatrywał się w swoje odbicie. Tak bardzo nie chciał dorosnąć. Westchnął cicho po czym położył się do łóżka. Przez najbliższe dni nie czeka go nic prócz odwiedzanie księżniczek bądź szlachcianek.
~~
Pierwszą damą jaką odwiedził była niejaka księżna Hanna Montoya. Niall uważał ją za piękność, lecz ona miała prawie trzydzieści lat. Nie chciał żony a już dopiero tak dużo starszej. Próbował ukryć swoją niechęć do władczyni sąsiedniego państwa. Siedzieli właśnie przy wytwornym i bogato zastawionym stole. Hanna chwaliła się prywatnymi jak i krajowymi osiągnięciami. Tylko Zayn i Louis tak naprawdę jej słuchali. Niall rozmyślał jak cudownie byłoby poznać tajemniczą dziewczynę. Nie chciał bogatej i przesadnie wychowanej panienki. Potrzebował kogoś przy kim nareszcie poczułby się dobrze.
-Niallu, jak przebiegło ci spotkanie z księżną?- zapytał Zayn usadawiając się w karocy.
-Tato.. Ja po prostu nie chcę takiej żony.- westchnął zrezygnowany.
~~
Kolejny dzień przyniósł następną wizytę. Jedyną rzeczą jaka pocieszała go w tym spotkaniu był fakt, że księżniczka Perrie Edwards była w jego wieku. Wiele razy słyszał o niej dobre rzeczy, ojcowie wmawiali mu jak cudowną partnerką mogłaby być. Chłopak wiedział jednak, że nie chodzi im tylko o jego szczęście. Jak wspaniale by było gdyby dwa niewielkie państewka połączyły się, prawda? Zapukał delikatnie do komnaty dziewczyny wedle polecenia Zayna. Kiedy usłyszał zaproszenie powoli wszedł. Perrie siedziała dumnie na łóżku czesząc swoje długie, blond włosy. Miała bardzo mocny makijaż i różową cekinową suknię. Jej blask aż odrzucił księcia.
-Witaj piękna.- odezwał się od razu schlebiając blondynce. Na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Wystawiła dłoń do pocałowania a Niall ujął ją nie chcąc wyjść na niemiłego. 
Rozmawiali z Perrie bardzo długo. Jak się okazało wiele rzeczy ich łączyło. Obydwoje uwielbiali jazdę konną i krykieta. Umówili się nawet na przyjacielskie rozgrywki. Dziewczyna opowiadała o swojej przeszłości jak i bogato malującej się przyszłości. Niall słuchał urzeczony wciąż jednak dziwiąc się dlaczego tak odważnie się ubiera. Była piękną szesnastolatką a to co z siebie robiła zdecydowanie go odpychało.
~~
Małżeństwo siedziało w swojej wystawnej sypialni rozmawiając na temat syna. Ochoczo wybierali odpowiednią kandydatkę dla szesnastolatka. Dopiero gdy przyszedł czas na księżniczkę Perrie kłótnia wisiała w powietrzu.
-Nie wydaje mi się by ta dama spodobała się naszemu synowi.- rzucił Louis odkładając jej portret.
-Nie mogę się z tobą zgodzić mężu. Niall i panna Edwards bardzo dobrze się dogadują. To tylko kwestia czasu aż się w sobie zakochają.- odparł Zayn chcąc go przekonać.
-Być może ma z nią dobry kontakt ale jej wygląd wcale mnie nie odpowiada!- krzyknął zdenerwowany król.
-Patrz, do cholery na przyszłość państwa.- warknął ten drugi.
Kłócili się oraz bardziej. Każdy z nich miał mnóstwo argumentów, którymi chciał przekonać drugiego do swojego zdania. Jeszcze nigdy tak na siebie nie krzyczeli. Kiedy mieli nawet podnosić na siebie ręce do komnaty wbiegła ich zapłakana córeczka. Jane stanęła między nimi spoglądając smutno.
-Dlaczego się kłócicie?- jęknęła przez łzy. 
Parze od razu zmiękło serce. Przytulili się w trójkę przepraszając siebie nawzajem. Nie mogli znów rozczarować Jane.
~~
W tym samym czasie Niall przemieszczał się po królestwie głęboko rozmyślając nad swoją przyszłością. Wiedział, że ojcowie chcą dla niego jak najlepiej. Nie był jednak przekonany czy Perrie była tą jedyną. Po kilku spotkaniach naprawdę ją polubił. Wiedział, że zbyt pochopnie ją ocenił. Nie kochał jej jednak a chyba o to chodziło w małżeństwie. Oczekiwał takiej relacji jaka wywiązała się pomiędzy Louisem a Zaynem. Z księżniczką nie mógł na to liczyć.
Przepiękny zapach pieczywa wdarł się do jego nosa. Westchnął urzeczony i czym prędzej skierował się do miejsca, z którego on pochodził. Niska brunetka na początku wybałuszyła oczy widząc przed sobą księcia. Dopiero po chwili była zachwycona jego wyglądem.
-Cudownie tutaj pachnie panienko.- odezwał się.
Dziewczyna oblała się rumieńcem słysząc pochwałę. 
-Jak ci na imię?- dodał uśmiechając się.
-Jade, książę.- szepnęła zawstydzona co jeszcze bardziej go urzekało.
-Proszę cię, mów mi Niall.
~~
Brunetka szybko okazała się damską wersją królewskiego syna. Chodzili na spacery rozmawiając o przyziemnych sprawach. Chłopak cieszył się, że nareszcie może posłuchać jak wygląda prawdziwe życie. Jade nauczyła go formować i piec chleb. Był dumny z siebie, że nareszcie staje się samowystarczalny. Nie pozostawał jednak dłużny dziewczynie. Zabierał ją do zamku, pokazywał jego najlepsze strony. Uczył brunetkę jazdy konnej, zabierał na wytworne kolacje. Przy niej czuł się kimś zupełnie innym.
-Jade?- zapytał gdy któregoś dnia spacerowali po zamkowym ogrodzie.
-Słucham cię.- odpowiedziała z uśmiechem na ustach. Naprawdę była szczęśliwa.
Chłopak westchnął po czym uklęknął przed zaskoczoną szesnastolatką. Wyjął pudełeczko z pierścionkiem, najdroższym jaki udało mu się znaleźć. Uważał, że dziewczyna warta jest wszystkiego co najlepsze i cieszył się, że może jej to zapewnić.
-Wyjdziesz za mnie?- zapytał nieśmiało.
Jade pociągnęła go w górę mocno do siebie przytulając. Szepnęła mu na ucho ciche ''tak''. Niall złożył delikatny pocałunek na jej policzku. Szczęście wręcz z niego wypływało. Nie dbał o to czy zostanie wyśmiany przez innych władców. Nie interesowało go co pomyśli Perrie i inne wytworne księżniczki. Wiedział, że Louis i Zayn prędzej czy później zaakceptują jego wybrankę. Najważniejsze było to, że przy Jade nie czuł się księciem. Był zwykłym chłopakiem posiadającym niezwykłą narzeczoną.